czwartek, 6 lutego 2014

Księzniczka, która nie chciała być wróżką, czyli Achaja t. 1 Ziemiańskiego

Lublin: Fabryka Słów, 2002.

Tę książkę czytałam już dawno. Jednakże jestem z tych, co lubią ponownie sięgać po wcześniejsze tomy, gdy wychodzi kolejny. Tak dla odświeżenia sobie tematu, by wprowadzić się w odpowiedni nastrój.


Z czym się kojarzą księżniczki? Jak zwykle z różem, nicnierobieniem, zabawą i plotkami. Dorosłym, posiadającym potomstwo płci pięknej jeszcze mogą się kojarzyć ze skrzydełkami i różdżkami (w końcu każda mała księżniczka chce być wróżką, prawda?). Achaja jednak to typowa księżniczka nie jest. Ale od początku...

Achaja, księżniczka Troy. Dziewczyna spokojna, lubiąca czytać i do tego cholernie inteligentna. Jak to zwykle w "wyższych sferach" bywa, bez jej woli uwikłana w dworskie intrygi. Jako obiekt zazdrości młodszej od siebie macochy zostaje dzięki niej wcielona do wojska, w którym wprawdzie się nie nawojuje, ale za to trafi do wrogiej, luańskiej niewoli, gdzie najpierw ją torturują, a potem robią z niej przymusowego robotnika budującego imperialną drogę. Dziewczynie naprawdę nie jest lekko. I wprawdzie udaje jej się uciec z niewoli, to los wcale nie jest dla niej łaskawy. 

W książce śledzimy też dwa inne wątki, związane ze zgoła innymi bohaterami. Pierwszy z nich - czarodziej Meredith, kierowany filozoficznymi przemyśleniami udaje się na wyspę Zakonu, by wyzwać głównego czarownika na pojedynek. Oczywiście kończy w celi, w której ma gnić do końca świata albo i dłużej. Żeby nie było łatwo Ziemiański wymyśla sposób na jego uwolnienie. Pomysł ten jest całkiem zaskakujący. 

Kolejnymi bohaterami są świątynny skryba Zaan, który jest mózgiem pewnych operacji, a także, należący do tzw "Chorych Ludzi" samozwańczy błędny rycerz Sirius. Ten pierwszy, sterując tym drugim sprawia, że obaj stają się jednymi z bardziej znaczących ludzi w królestwie Troy. Obaj są pozbawieni skrupułów i perfidni w swoich działaniach

Każdy z tych wątków nie łączy się z żadnym innym, wije się własnym torem. Raz tylko zahacza delikatnie o drugi. Jest za to dużo polityki międzynarodowej, filozofii, nawet teologii. Czasem aż nawet jest tego za dużo, staje się nużące, aczkolwiek każda wprowadzana scena lawiruje w wielkim świecie i intryguje. Czytelnik z każdą kolejną stroną zastanawia się coraz mocniej jak też autor wybrnie z tych wielu osobnych niesklejonych ze sobą historii.

W powieści Ziemiańskiego brak jest lukru i happy endów. Ba! Brak w niej nawet równowagi w tym co spotyka głównego bohatera, pomiędzy wydarzeniami złymi i dobrymi. Może właśnie dlatego sięga się po kolejny tom, by zobaczyć, czy tym głównym bohaterom będzie trochę lepiej. Ich samych zaś nie można zaliczyć ani do tych praworządnych, ani do tych podłych. Wymykają się każdej próbie zaszufladkowania i chyba właśnie dlatego są tacy realni.

Samą książkę, pomimo mnogości stron, czyta się dość szybko i gładko. Język, którym jest napisana, jest wręcz dość surowy, co niektórych może razić. Jednakże ten styl nadaje charakteru autentyczności zarówno postaciom, jak i wydarzeniom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz