czwartek, 13 lutego 2014
Achaja t3 - A. Ziemiański
Mamy w końcu trzeci i ostatni tom cyklu Achaja, upragniony i wyczekiwanych przez wielu fanów tegoż cyklu. Dość długo się zastanawiałam co o nim napisać. Bo z jednej strony bardzo lubię cały cykl, ale z drugiej... No właśnie.
Trzeci cykl, to już typowa polityka. Jak już wspominałam, takowa mnie nuży, wkurza, denerwuje i uciekam od niej jak najdalej. Możliwe, że właśnie dlatego przerzucałam niektóre opisy, starając się je przeczytać, ale zupełnie mi to nie wychodziło. Strategia, strategia i jeszcze raz strategia, czyli coś czego i sama Achaja nie lubiła. Zdecydowanie spodziewałam się czegoś innego. Czegoś, co rzucałoby więcej światła na same postaci, a nie na nudne plany opanowania świata, typu Pinky and the Brain. Jak dla mnie zbyt mało było tam bohaterów, a za dużo "opisów przyrody", przy których zasypiałam.
Ja rozumiem, że owe strategiczne rysy były autorowi do czegoś potrzebne, ale mam wrażenie, że Ziemiański miał jakiś inny pomysł, który chciał zastosować gdzie indziej i na tej pozycji nie skupił się zanadto. Jakby błądził gdzieś myślami, bynajmniej nie przy Achai. To, co przedstawił oczywiście spójne jest, ale...
Choć cała książka jest napisana dobrze, naprawdę dobrze, to brakuje jej polotu jak w dwóch pierwszych częściach. Brakuje tej iskry bożej i autora natchnionego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz